sobota, 2 sierpnia 2008

Sanockie Arkady - nowe oblicze





Przez pewien okres czasu Sanockie arkady zostały przykryte rusztowaniami spod których mało co było widać. Utrudnienia dla pieszych związane ze znacznym ograniczeniem chodnika, jak również ciągłymi obawami że coś z góry spadnie na głowę.

Najbardziej zadowoleni z takiej sytuacji byli sanoccy specjaliści od marketingu, wykorzystując powierzchnię rusztowań jako miejsce na swoje reklamy. Sytuację tą wykorzystywali również sanoccy menele, którzy lubili w tych rusztowaniach uciąć sobie drzemkę. Między deskami i styropianem jest przytulnie i ciepło, szczególnie w lecie.

Na szczęście niedogodności związane z remontem arkad dobiegają końca. Oczom sanoczan ukazują się odnowione łuki jednej z najbardziej charakterystycznych budowli Sanoka. Nowe arkady są wymalowane w kontrastujące ze sobą kolory. Mi osobiście bardo przypadły do gustu. Budynek ten teraz jest bardziej widoczny wśród miejskiego tłoku, nie tracąc przy tym na elegancji.









Grajek na Deptaku

Któryś już dzień z kolei, na deptaku w Sanoku przesiaduje sympatyczny i uzdolniony grajek. Jego popisy gry na gitarze są wspaniałym urozmaiceniem dla przechodniów i cieszą ucho wszystkich znajdujących się w jego pobliżu. Nic więc dziwnego że jego kapelusz jest wypełniony złotówkami.

Po wrzuceniu do niego kilku złotych usłyszałem "Gracias". Podoba mi się że nasze miasto odwiedzają nie tylko okoliczni grajkowie.

Mam dla swoich czytelników fragment jego popisów muzycznych.




Prawda że oryginalne?

czwartek, 31 lipca 2008

Grzegorz Schetyna w Sanoku - utrudnienia




Już od samego rana w Sanoku Plac św. Michała został wyłączony z ruchu ulicznego. W związku z ostatnią powodzią jaka nawiedziła nasz region Sanok odwiedza dziś Grzegorz Schetyna. Wicepremier wraz z samorządowcami (którzy zbiorą się w Sanockim Urzędzie Miasta w okolicach godziny 14) ma poruszać temat związany z ostatnimi wydarzeniami jakie miały miejsce w Sanoku i rejonie.

Samorządowcy szczególnie liczą na obietnice wsparcia dla osób i miejsc dotkniętych niedawna powodzią.







P.S.

Teraz już wyjaśniło się dlaczego tak nagle na deptak w Sanoku wzbogacił się o wielkie donice wypełnione żywą zielenią.





środa, 30 lipca 2008

Nowe ozdoby na rynku








Dzisiaj w godzinach popołudniowych na Sanocki rynek przyjechały nowe ozdoby. Mają one zazielenić nasz "plac czerwony". Pomysł jest moim zdaniem bardzo dobry. Trzy wielkie donice umieszczone między sanocką fontanną a Urzędem Miasta od strony ulicy cerkiewnej tworzą namiastkę cichego kącika na do bólu kwadratowym placu.

















Cieszy mnie bardzo postawa osób odpowiedzialnych za wygląd naszego miasta. Cieszę się że cały czas coś jest robione aby Sanocki rynek wyglądał coraz piękniej. Pomału staje się on coraz bardziej zabudowany, nie tracąc przy tym na przejrzystości i przestronności.

sobota, 26 lipca 2008

Po największej Fali

No i stało się wczorajszy dzień przyniósł dla wielu ludzi straty związane z zalaniem ich dobytku. Piątkowe przedpołudnie upłynęło i to dosłownie pod znakiem wielkiej wody. Zamknięcie mostu prowadzącego na Białą Górę najlepiej świadczy o poziomie zagrożenia i stratach jakie ze sobą niosła woda.



Wczoraj Sanok był w centrum wydarzeń niemal we wszystkich kanałach informacyjnych. Największe serwisy informacyjne zaczynały swój program od relacji z Sanoka.

Nic dziwnego. W tym roku San nas nie oszczędził. Zalany supermarket, zablokowana droga dojazdowa do Sanockiego Skansenu, podtopione lotnisko oraz zalane Sanockie Błonie.

Na wysokości zadania stanęły również dwa największe Sanockie serwisy internetowe. eSanok oraz iSanok. Mogliśmy niemal na bieżąco śledzić przebieg wydarzeń piątkowego przedpołudnia. Zachęcały one również do nadsyłania swoich zdjęć obrazujących ogrom zniszczeń. Co cieszy to fakt że moja galeria zdjęć również znalazła się wśród miejsc polecanych przez portal iSanok.



Zapraszam więc do obejrzenia kolejnych zdjęć, zrobionych już po przejściu fali kulminacyjnej.

Fotorelacja znajduje się w Galerii Blogu Sanockiego

piątek, 25 lipca 2008

Nocne zapowiedzi powodzi



No i wybrałem się na spacer w czwartkowy ulewny wieczór. Już kilka dni temu pojawiały się głosy o wysokim poziomie wody w Sanie. Kilka dni temu serwis eSanok informował o tym. Dziś jednak postanowiłem sprawdzić samemu jaka jest sytuacja kilku miejscach w Sanoku. To co zobaczyłem może świadczyć o nadchodzącej fali podtopień jakie mogą przetoczyć się przez nasz region. Biorąc pod uwagę że deszcz cały czas Bieszczady o kolejne hektolitry wody sytuacja możne przedstawiać się nieciekawie.


San pokazuje swoje dziksze oblicze. Rejon skansenu, okolice Hotelu Bona, czy pobliskiego supermarketu są w znacznej części zalane wodą. Jeżeli taka pogoda się utrzyma to realnym wydaje się scenariusz że parkingi zostaną zalane, a dojazd do skansenu, czy też ogródków działkowych na Sosenkach zostanie uniemożliwiony. Sanockie błonie to też bardzo podmokły w tej chwili rejon.

Z tego wszystkiego chyba największą radość czerpią pływające po sanie rodzinki kaczek, które spotkałem podczas spaceru.



Należy pamiętać że choć niektóre miejsca prezentują się naprawdę ładnie i oryginalnie na zdjęciach, to jednak chodniki pod wodą nie są normalnym zjawiskiem.


Mam nadzieje ze od następnego tygodnia znowu będziemy cieszyć się latem, a w miejscach gdzie w tej chwili znajdują sie bajora pojawią się koce piknikowe a nad całym obszarem nas Sanem unosić się będzie woń smażonych kiełbasek.





Więcej zdjęć w Galerii Sanockiego bloga

czwartek, 24 lipca 2008

(nie)Smacznie w Sanockim Palermo





Coś mnie naszło aby jak za dawnych dobrych czasów pójść sobie do sanockiego Palermo celem delektowania się serwowanymi tam potrawami. Kto miał kiedyś okazję (dwa bądź trzy lata temu) kosztować suflaki jakie oferowała ta pizzeria, ten wie o czym pisze. W grubym, ciepłym i miękkim cieście znajdowała się uczta dla podniebienia. Od smakowitego kurczaka przez różnego rodzaju warzywa po frytki skończywszy. Wszystko to wymieszane w pysznym sosie. Nic więc dziwnego że czując wszechogarniający głód nie zastanawiałem się wiele. Poszedłem i zamówiłem suflaka. Jako że ani pora ani pogoda nie sprzyja piciu piwa zamówiłem dodatkowo kawę z ekspresu.

Czas dłużył się jak to zwykle gdy jest się głodnym. Po dłuższej chwili usłyszałem prace ekspresu i za chwilę pojawiła się moja kawa. Niestety już tutaj zawiodłem się. Kawa była ledwo co ciepła! Nie mogłem oprzeć się wrażeniu że stała ona przez dłuższą chwilę pod ladą i w spokoju tam stygła, czekając aż zostanie mi dostarczona.



Moje zażenowanie zostało złagodzone gdy otrzymałem moje danie główne. I powiem że przez chwilę byłem zdziwiony. Suflak wydawał się o wiele większy niż pamiętam go sprzed kilku lat. Jednak gdy się go podniosło i przygotowało do spożycia nagle jakby cała masa powietrza z niego uciekła. O połowę stał się mniejszy. A w smaku i w ilości składników w tej chwili jest to całkowita sanocka porażka. Ciasto cienkie i twarde. Ciepłe prawie tak samo jak moja kawa. Obrzydzenie mnie wzięło. No ale człowiek głodny się przemoże i zje.

Z tego wszystkiego mając ręce i usta utaplane w tłustym chłodnym sosie zorientowałem się że nie zostały mi podane chusteczki. Co gorsza nie było ich na innych stolikach, z których w takich sytuacjach się je zabiera. Wyglądając więc jak małe dziecko podszedłem do baru i tłustymi śliskimi paluchami wciskałem przycisk informujący obsługę że klient sobie czegoś życzy że ja tu stoję i czekam. Moje place ślizgały się po napisie "Naciskać Mocno". Ehh....Brak słów. W końcu podeszła do mnie pani. Jeżeli chodzi o kulturę osobistą to nie mam żadnych zastrzeżeń, ale do informacji jakie uzyskałem. Po poinformowaniu jej że nie mam chusteczek, oraz że nie mogę ich znaleźć na innych stolikach otrzymałem odpowiedź że "będzie problem". Normalnie zatkało mnie. W całej restauracji nie ma chusteczek żeby sobie po posiłku gębę wytrzeć. No skandal! Co prawda otrzymałem papierowy zielony ręcznik i przepraszające spojrzenie barmanki, no ale.......



To nie był jeszcze koniec przygód. No skusiło mnie żeby pójść do toalety. Po spełnieniu moich potrzeb fizjologicznych myślałem że najgorsze już za mną. Myliłem się jednak bardzo. Oj bardzo. Nie było nawet zielonych papierowych ręczników, a pojemnik na nie był w opłakanym stanie. Kran tak sprytnie zdewastowany że nie dało rady pościć strumienia wody.






Na zakończenie powiem że nie spodziewałem się tak niskiego poziomu w lokalu który o pretenduje o miano restauracji. Coś takiego może być powszechnie akceptowe w budkach z piwem, pełnych starszych panów z wydatnymi brzuchami, rozprawiającymi jak to jest w naszym kraju źle.






Lokal ten na dłuuuuugi czas stracił w moich oczach bardzo dużo. Upłynie wiele wody w Sanie zanim znowu wydam tam swoje pieniądze.

A ty czytelniku? Masz jakieś wspomnienia z tym lokalem? A może z innym? Podziel się z nami. Zapraszam do komentowania.