czwartek, 24 lipca 2008

(nie)Smacznie w Sanockim Palermo





Coś mnie naszło aby jak za dawnych dobrych czasów pójść sobie do sanockiego Palermo celem delektowania się serwowanymi tam potrawami. Kto miał kiedyś okazję (dwa bądź trzy lata temu) kosztować suflaki jakie oferowała ta pizzeria, ten wie o czym pisze. W grubym, ciepłym i miękkim cieście znajdowała się uczta dla podniebienia. Od smakowitego kurczaka przez różnego rodzaju warzywa po frytki skończywszy. Wszystko to wymieszane w pysznym sosie. Nic więc dziwnego że czując wszechogarniający głód nie zastanawiałem się wiele. Poszedłem i zamówiłem suflaka. Jako że ani pora ani pogoda nie sprzyja piciu piwa zamówiłem dodatkowo kawę z ekspresu.

Czas dłużył się jak to zwykle gdy jest się głodnym. Po dłuższej chwili usłyszałem prace ekspresu i za chwilę pojawiła się moja kawa. Niestety już tutaj zawiodłem się. Kawa była ledwo co ciepła! Nie mogłem oprzeć się wrażeniu że stała ona przez dłuższą chwilę pod ladą i w spokoju tam stygła, czekając aż zostanie mi dostarczona.



Moje zażenowanie zostało złagodzone gdy otrzymałem moje danie główne. I powiem że przez chwilę byłem zdziwiony. Suflak wydawał się o wiele większy niż pamiętam go sprzed kilku lat. Jednak gdy się go podniosło i przygotowało do spożycia nagle jakby cała masa powietrza z niego uciekła. O połowę stał się mniejszy. A w smaku i w ilości składników w tej chwili jest to całkowita sanocka porażka. Ciasto cienkie i twarde. Ciepłe prawie tak samo jak moja kawa. Obrzydzenie mnie wzięło. No ale człowiek głodny się przemoże i zje.

Z tego wszystkiego mając ręce i usta utaplane w tłustym chłodnym sosie zorientowałem się że nie zostały mi podane chusteczki. Co gorsza nie było ich na innych stolikach, z których w takich sytuacjach się je zabiera. Wyglądając więc jak małe dziecko podszedłem do baru i tłustymi śliskimi paluchami wciskałem przycisk informujący obsługę że klient sobie czegoś życzy że ja tu stoję i czekam. Moje place ślizgały się po napisie "Naciskać Mocno". Ehh....Brak słów. W końcu podeszła do mnie pani. Jeżeli chodzi o kulturę osobistą to nie mam żadnych zastrzeżeń, ale do informacji jakie uzyskałem. Po poinformowaniu jej że nie mam chusteczek, oraz że nie mogę ich znaleźć na innych stolikach otrzymałem odpowiedź że "będzie problem". Normalnie zatkało mnie. W całej restauracji nie ma chusteczek żeby sobie po posiłku gębę wytrzeć. No skandal! Co prawda otrzymałem papierowy zielony ręcznik i przepraszające spojrzenie barmanki, no ale.......



To nie był jeszcze koniec przygód. No skusiło mnie żeby pójść do toalety. Po spełnieniu moich potrzeb fizjologicznych myślałem że najgorsze już za mną. Myliłem się jednak bardzo. Oj bardzo. Nie było nawet zielonych papierowych ręczników, a pojemnik na nie był w opłakanym stanie. Kran tak sprytnie zdewastowany że nie dało rady pościć strumienia wody.






Na zakończenie powiem że nie spodziewałem się tak niskiego poziomu w lokalu który o pretenduje o miano restauracji. Coś takiego może być powszechnie akceptowe w budkach z piwem, pełnych starszych panów z wydatnymi brzuchami, rozprawiającymi jak to jest w naszym kraju źle.






Lokal ten na dłuuuuugi czas stracił w moich oczach bardzo dużo. Upłynie wiele wody w Sanie zanim znowu wydam tam swoje pieniądze.

A ty czytelniku? Masz jakieś wspomnienia z tym lokalem? A może z innym? Podziel się z nami. Zapraszam do komentowania.

0 komentarze: